Czekam na rudawo-złoty wrzesień, mój ukochany miesiąc, rześki i kolorowy, nigdy nie nudny. To on jest prawdziwym początkiem roku, nowego sezonu, a na licznik znów nabije mi się liczba o jedną cyferkę wyższa ;)
Obecnie jestem jakaś taka niespokojna, rozstrzelona we wszystkie strony, to chyba skutek uboczny super wyjazdów, ogromu inspirujących ludzi spotkanych na woodstocku i nawału pracy, pchającej mi się do rąk. Pracuję powoli i mozolnie, ale bezustannie. Myśli nie dają mi spokoju, bo cały czas tworzą coś nowego. A rączki nie nadążają, nawet w notowaniu, co dopiero w wykonaniu... ;)
Dlatego czekam na jesień, bo jak nie we wrześniu, to w październiku już na pewno ochłonę i uspokoję się - wtedy w mój plan dnia zaingerują władze wyższe, stanę się im uległa i posłuszna. Po półrocznej przerwie!
------------------------------------
A co my tu mamy?
Pierwsza porcja toreb z bannerów od ŻuŻu :D
Pocięłam już wszystko co miałam, teraz kawałki czekają w kolejce do maszyny. Niestety Złe Ludy pozbawiły mnie tymczasowo aparatu, więc na następną fotosesję trzeba będzie poczekać. No i nie będzie w najbliższym czasie progressowych zdjęć :(