na Wawel

To co przeżywałam przez ostatnie 6 miesięcy i przez co odstawiałam sprawy związane z blogiem na miejsce podrzędne, właśnie się dzieje. Jestem w trakcie obrony dyplomu ;] Podoba mi się ta cała otoczka: wielkie przygotowania, prezentacje, przemowy, stres przed komisją i oczekiwanie na wyniki ;]

W ramach swojej pracy dyplomowej miałam do wybrania dowolny temat, który moglibyśmy zrealizować na podstawie umiejętności nabytych w szkole. Ach, jaka szkoda, że na lekcjach nigdy niczego nie szyliśmy! zamiast tego książki, kalendarze, plakaty... same płaskie rzeczy. No ale w końcu udało mi się wybrać zakres, który satysfakcjonował zarówno mnie, jak i szanownych nauczycieli - opakowania. Połączenie drugiego i trzeciego wymiaru. Do opracowania strefy płaskiej, czyli szat graficznych, musiałam pojąć wszystkie zagadnienia związane z typografią, grafiką, kompozycją, kolorystyką, etc. - spoko robota. Formy przestrzenne - to na co najbardziej czekałam! No ale trochę mi zrzedła mina, kiedy już zabrałam się do pracy - nie spodziewałam się, że z pozoru proste i oczywiste konstrukcje wymagają tyle główkowania, prób, błędów, dylematów i pomyłek... do jakiej pasji to potrafi doprowadzić! Szkoda też, że nie miałam do dyspozycji lepszego materiału, niż folia samoprzylepna na sztywnym papierze - toż to się rozłazi i w ogóle nie trzyma kupy. I jak ma się godnie prezentować pudełko wykonane z czegoś takiego? Drukarnie nie oferują druku wielkoformatowego na tekturze, z resztą w ogóle pracownie reklamy i drukarnie, dzięki doświadczeniom nabytym przeze i resztę mojej klasy, wykreowały sobie ciekawą opinię ;] zawsze mieliśmy dużo do opowiadania sobie w wolnych chwilach, co nam się przydarzyło ostatnio w drukarni ;]

Ale tak właściwie, na co te opakowania? Co jest najwdzięczniejszym produktem do opakowywania? Słodycze! A że niedaleko znajduje się Kraków, gdzie powstała marka najszlachetniejszych polskich wyrobów czekoladowych, wybrałam firmę Wawel. W Krakowie jestem zakochana, mnóstwo elementów na moich szatach graficznych zaczerpnęłam właśnie z inspiracji architekturą Krakowa, który przecież jest perełką polskiego renesansu. Znajdziecie w moich pracach stropy sal wawelskich, mury obronne, korony, latarenki. No i stemple - technika, którą kiedyś stosowano do zatwierdzania ważnych dokumentów i listów. Wykonałam mnóstwo stempli. Oprócz tego robiłam rysunki inspirowane prostymi bazgrołami, które wykonuje się z nudów na marginesach zeszytów. W serii batoników dla dzieci przyporządkowałam każdemu rodzajowi (Jacek, Adaś, Maciek, Danusia etc) trzy atrybuty, związane ze światem dziecka (piłka, lizak, czapka z daszkiem etc).

O każdym elemencie swojej pracy dyplomowej mogłabym gadać długo, ale nie o to chodzi, żebym umieszczała w tym miejscu swoją autoprezentację, jeszcze bardziej rozległą, niż miało to miejsce w dokumentacji i podczas obrony. Wczoraj miał miejsce ostatni etap mojej zabawy z projektowaniem dla Wawel SA. Teraz została mi tylko jeszcze jedna część obrony dyplomu, czyli egzamin ustny z historii sztuki. Jeszcze dziś będę się do niego przygotowywać, jednak poprzedzę to wieczornym bieganiem, żeby mózg lepiej pracował i więcej wiedzy przyswoił. Poza tym wiosna jest i człowiek lata na świeżym powietrzu, jak ptaszek :)

Do rzeczy - "Opracowanie szaty graficznej i form przestrzennych opakowań na słodycze firmy Wawel" - zdjęcia wykonane specjalnie z myślą o Was, Drodzy Zaglądający :*

Całość mojego stanowiska:



Zbliżamy się do szczegółów - plansza ze znakiem graficznym, płasko zaprezentowanymi banderolami...








Fragmenty księgi znaku






arctic betty też broniła dyplomu